Czemu
jest tak, że gdy przychodzi noc, to we
mnie jest tyle myśli, pomysł goni pomysł - sam nie wiem co mam robić.
Czuję, że mogę wszystko, że
nie ma granic, limitów, ograniczeń. Dam radę sobie ze wszystkim, pokażę na co
mnie stać, osiągnę co chcę.
A potem przychodzi dzień...
Z mojego okna roztacza się
panorama na część tego miasta. Skąpane w czerni i odcieniach od białego do
czerwonego, przez odcienie żółtego i pomarańczowego. Sam nie wiem co jest w tym
urokliwego, ale lubię na to patrzeć.
Nikotyna krąży w moich
żyłach. Mimo, że nie spałem dużo, nie chce spać. Chciałbym pisać, ale boję się
do pisania usiąść. Boję się, że gdy to zrobię, to wszystkie pomysły, historie i
akcje od razu uciekną.
Nie odpalałem od miesięcy FL,
bo nie wydaje mi się, żebym coś mógł zrobić, czego nie będę się wstydzić. A mimo
to czasem mam chwilę, gdy tak bardzo chciałbym coś z mojej głowy w dźwięki a
tego nie robię.
Czuję, że nic nie umiem.
I nikt nie próbuje mnie
przekonać, że tak nie jest.
Bo przecież i tak nie dasz się przekonać, Uparta Duszo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad leniwej kawy,
A.
P.S. "... a potem przychodzi dzień.. " - jakbyś siedział w mojej głowie.