14.05.2014

Błahostki

Staram się "żyć" normalnie. Zresztą co znaczy żyć? Ale chyba mieszczę się w normach społecznych. A mimo to, błahostki ciągną mnie na dół. Chowam je do szafy, gdy wychodzę z domu. Nie mam siły zabierać ich ze sobą. Chyba nikt o nich nie wie. Zresztą nawet jak ktoś wie to co z tego? Przecież to dla mnie jest problem a nie dla kogoś. Tam gdzie ja widzę problem ktoś widzi błahostkę.
To już chyba tradycja, że w momencie rozpoczynania się lata szafa robi się jakby za mała. Podobno jest coś takiego jak depresja jesienna. Ja mam taką wiosenno-letnią. Wtedy, najdrobniejsza rzecz urasta do problemu. Bynajmniej nie dlatego, że tak chcę, nie. Mój mózg mieli, wręcz żuje ją nieustannie i wypluwa wyniki analizy czasem w dziwnych sytuacjach. Nie panuję nad tym procesem za to staję wobec jego wyników.
Znów chciałbym uciec gdzieś daleko.