Ktoś, kto zapytał by mnie jakie było moje największe
osiągnięcie w ostatnim czasie, odpowiedziałbym, że to, że wstałem sam, bez
budzika po sześciu godzinach snu.
Dlaczego nie zakończenie pierwszego poziomu studiów? A z
czego mam być dumny? Może, bo udało mi się naściągać/ponaginać
odpowiedzi/fartnąć (nie potrzeba skreślać) co skutkowało zdawaniem z semestru
na semestr, z roku na rok? Czy to, że mam papier śmiesznej uczelni, z jeszcze
śmieszniejszej katedry? Niczego się nie nauczyłem, nikt nie przygotował mnie do
tego, co papier niby mówi o mnie jako o absolwencie. To jest śmiech na sali,
ale wiedziałem to od początku gdy tam tylko składałem papiery. Nie to było moim
cele, bo przecież na studiach nie zdobywa się wiedzy (w większości).
Cieszę się, że to już za mną i jednocześnie przeraża mnie
myśl, że zostały mi dwa dni na decyzję czy idę na dzienne. Chcę zaoczne i
pracę. I nawet się za to biorę. Ale nie taką na wakacje, tylko normalną, pięć
dni w tygodniu. Jednocześnie rzygam na samą myśl o tym, że muszę wstawać i
udawać, że lubię tych śmiesznych ludzi, którzy tam pracują. O tak, miałem
wątpliwą przyjemność poznać część z nich. I jeśli bym miał po tej części
oceniać resztę, to nie sądzę bym często zdejmował w pracy słuchawki. Choć w
sumie o czym ja tu piszę? Przecież może okazać się, że nic z tego nie wyjdzie i
będę musiał zasiąść przed ogłoszeniami i szukać.
Postanowiłem sobie coś. Już jeden dzień uciekł. Mimo małego
zwycięstwa, od którego zacząłem, nie mam nic więcej.
Chciałbym mieć pomysł, ale go nie mam. Może i dlatego, że
nie podchodzę do tego właściwie. Zawsze przychodziła nocą, a teraz, dziś,
jestem zbyt zmęczony, czuję to na oczach, by ją zobaczyć.
Nie boję się, że nie przyjdzie. Najwyżej pomogę jej
alkoholem. Tak... Gdyby nie to, że mało spałem, już teraz siedziałbym przy
czymś dobrym. I próbował zebrać myśli.
Może zmiana otoczenia zmieni również inne rzeczy, które
gryzą mnie z tyłu głowy?
Bo jeśli nie, to nie widzę przyszłości tak optymistycznie
jak miało być.
Nuda mnie zabije.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz