Nie mogę spać. Znów. Oczywiście nie wiem dlaczego. Próbowałem
nawet zarwać noc by zmęczyć mój organizm – bez efektu. To nie jest tak, że nie
jestem zmęczony, bo jestem tak, że praktycznie zamykają mi się same oczy. Ale gdy
położę głowę na poduszce: puf, koniec. Choćbym leżał półtorej godziny, jak
teraz, to i tak nic to nie da.
Nie wiem co chciałbym robić. Próbowałem dostać pracę. Dostałem
za pierwszym razem, lecz z racji, że odezwali się z miesięcznym poślizgiem a
mnie brakło dwóch miechów by skończyć kolejny kierunek, odpuściłem.
Gdy spróbowałem ponownie, po pół roku od tamtego momentu
okazało się, że zmienili się ludzie. Nie dość, że mnie profesjonalni (pytania z
dupy w stylu gdzie się widzisz za kilka lat i inne tego typu oklepane i
żenujące pytania, które chyba muszą brać z jakiś broszurek) to jeszcze nawet po
angielsku nie była prowadzona rozmowa. A niby taka wielka korporacja a jak
widać, znajomości w polskiej mentalności są nie do przebicia.
Porównując do tych rozmów, które miałem przeprowadzane w
lutym a tym teraz to ogarnął mnie pusty śmiech. A potem przyszła fala lekkiego
smutku, że wtedy mnie chcieli a teraz nie. Choć w sumie to fala, to za duże
słowo. Falka, to wszystko co mogę dać tym śmiesznym ludzikom.
Zresztą nie chcą mnie teraz to niech ssą, ktoś inny się na mnie
pozna.
Stoję z każdym projektem, który chciałem powołać do życia.
I smuci i martwi mnie to bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz