24.02.2018

Żyję.


Chyba wychodzi na to, że piszę w momencie jak mi źle. Lecz czy nie po to te internetowe substytuty pamiętników zostały stworzone? Chciałem napisać dzienników, ale przecież nigdy nie udało mi się pisać regularnie dzień w dzień dłużej niż przez kilka dni.

Więc tak, żyję. Co więcej, wysłałem sygnały. Dwa. Nie wiem czy zostaną odebrane. Czas pokaże.

Zmieniłem mieszkanie.
Miasto.
Kogoś obok.
Można napisać, że pracę też.
Więc co jest nie tak?

Wszystko potoczyło się pozornie tak jak chciałem. Przeniosłem się awansując. Pensja powyżej średniej krajowej. Mieszkanie, z które widok roztacza się ponad blokami. Szef, który nie wkurwia a wręcz jest normalny. Ludzie, z którymi nie muszę rozmawiać za dużo w pracy, bo różnymi rzeczami się zajmujemy, mimo, że jesteśmy w jednym teamie.
Nie popalam już, mimo, że zima czasem jeszcze o sobie przypomina. Nie, nie przestałem jej lubić. I tak, zapaliłbym teraz, zwłaszcza, że za oknem jest biało a ciszę przecina tępy werbel ze starego albumu RZA.
Niemniej, mimo, że popalanie zostało zaprzestane, moja kondycja pozostawia wiele do życzenia. Od kilku miesięcy, będąc dokładnym od jakiś siedmiu, oszukuję się, że wezmę się za siebie. Śmieszne, lecz z racji faktu, że tego nie robię to mam wyrzuty sumienia.
Tak jak pojawiają się one gdy myślę o moim zwierzu. Niby królik, niby głupi a prawda jest tak, że jak czasem patrzę na tą mordę chińskiego zwiadowcy to czuję jak w środku się topię. To niesamowite jak niby tak nie pozorne zwierzę potrafi oddziaływać na człowieka.

Powoli spełniam marzenia. Ibiza – trochę rozczarowała, trochę wyryła nożem w głowie „wróć”. Wrócę, o wiele lepiej przygotowany, mądrzejszy o doświadczenia zdobyte na dziewiczym pobycie.
Po kilku latach zmiana podzespołów w Maleństwie. Za dużo pieniędzy i jak o tym myślę, to nie wiem czy byłby w stanie teraz tyle na to wydać. Pociesza mnie jedynie myśl, że na pięć lat (co najmniej) mam spokój.
Wypiłem dużo piwa. Dużo chujowego ale zdążały się perełki. I choć czasem wątpię w to co robię to czasem ktoś, kogo nie znam, napisze, że dzięki mnie kupił coś dobrego. Albo nie kupił czegoś, co uznałem za niedobre. I wtedy to daje poczucie, że jednak to co robię ma sens i mimo niskiego odzewu, patrząc na konkurencję, to warto to robić. Oczywiście jednocześnie sam sobie robię pod górkę i idę pod prąd oraz nie wykupuję (na razie!) reklamy. Choć myślę o zmianie swojego podejście w kwestiach marketingowych.

Mam nadzieję, bo w końcu wypadało by to ogarnąć, że w marcu zrobię prawo jazdy. Bujam się z tym stanowczo za długo. Tyle samo co z formą. Ale to nic, bo od prawie dwóch lat nie wyrobiłem sobie nowego dowodu. Bo przecież się nie pali, mam czas, wstawić tu można jeszcze wiele.
Tak więc odkładanie wszystkiego na później – w tym nadal jestem mistrzem.

Takie wypluwanie z palców na tą wirtualną kartkę – zapomniałem jakie to jest terapeutyczne? To chyba właściwe słowo. Więc jest terapeutyczne. Zwłaszcza jak tak długo nie pisałem.
No dobrze, ale wygląda, że trochę uciekam od początku; od faktu, że piszę wtedy jak jest źle. Nie jest inaczej, robię to pół świadomie.
Myślę jak to ugryźć.
Za dużo myślę.
Ale to mam nie od dziś. I pewnie już ze mną pozostanie na zawsze.

Nie napiszę teraz. Muzyka, jak zawsze, zmieniła moje myśli. Nie czuję tego teraz co ostatnio. Czuję, że to ciągle jest ze mną, lecz na razie zepchnięte na bok.
Niech tak na razie zostanie. Bo skoro zmusiło mnie do powrotu to raz dwa nie zniknie.
Wrócę tu.
Oboje to wiemy.

1 komentarz: