To uczucie gdy słuchasz hands up, pijesz herbatkę, jest
21, niedziela. Na zewnątrz pizga przyjemnym chłodem a Ty się uśmiechasz do
piosenki, bo jutro jest poniedziałek. Cóż z tego?
Piosenka ma debilny tekst zaśpiewany przez jakąś siksę o
której już nikt nie pamięta. Tak jak i o producencie. No i jest oparty o inny,
znany motyw: Sash! – Ecuador. Ale tak się składa, że kawałek wyszedł w 2005.
Ah te przypadki.
Masz osiemnaście lat, jutro jest przyjemną przyszłością a
nie wkurwiającym poniedziałkiem (nie żeby kiedykolwiek był).
Rzucasz co jakiś czas okiem na gg by sprawdzić czy ktoś
Ci odpisał. Bo tak to kosisz fragi w jakiejś śmiesznej gierce.
Masz pokrojone jabłka na talerzu tak jak lubisz – w ćwiartki.
Niestety Rubiny to to nie są. Nie można mieć wszystkiego.
Nieotwarta od dwóch lat prawie paczka papierosów leży w
szafce. Chce być wyciągnięta i rozpakowana. Przymykasz oczy i czujesz woń
mentolu i mięty przemieszany z zapachem benzyny. Nawet popielniczka po roku
została ogarnięta! I ona to wie.
Ale nie wyciągasz jej.
Btw, mam jakąś dziwną fazę na zapętlanie kawałków.
Dawno tego nie miałem.
Dzień dobry.